Obozowe życie

Obozowe życie

Auschwitz-Birkenau był innym światem rządzącym się własnymi prawami i właściwie nic, co tam się wydarzyło, nie miało swojego odpowiednika w życiu, jakie wiodłam wcześniej. Czasami zatrzymywałam się na chwilę i przypominałam sobie, jak zupełnie niedawno byłam jeszcze dziewczynką grającą w kulki na Merwedeplein, równocześnie rozmyślając, gdzie teraz mogły być i co porabiały Janny Koord, Susanne Lederman i Anne Frank. Czy je same i ich rodziny spotkał taki sam los jak nas?

 

Auschwitz był światem pełnym brudu, głodu i ludzkiego zdeprawowania, przenicowanym tu i ówdzie drobnymi gestami ludzkiej solidarności. Pamiętam, jak Tatko kiedyś ostrzegał mnie, żebym nigdy nie siadała na desce klozetowej, bo są na niej zarazki, a teraz musiałam kucać nad zafajdanym kanałem ściekowym dzielonym z trzydziestoma więźniarkami. Co do umiejętności planowania, nigdy nie musiałam obmyślać strategii bardziej skomplikowanej niż spryt potrzebny w grze w kulki, a teraz nauczyłam się walki o racje żywieniowe i nabrałam umiejętności znoszenia głodu, jeśli to było konieczne, by moją działkę chleba wymienić na bardziej potrzebne rzeczy. Wkrótce dostrzegłam, że bycie cywilizowanym to bardzo cienka warstwa, jak fornir na meblach – w obu przypadkach można ją niezwykle łatwo unicestwić; odkryłam też prawdziwe, egzystencjalne potrzeby życia, takie jak posiadanie własnego garnuszka na jedzenie i picie, dzięki czemu zawsze można dostać należną porcję. Dlatego też, jak tylko dostałam swój garnuszek, przytroczyłam go do mojego postrzępionego ubrania i nigdy nie spuszczałam z oczu.

 

Byli jednak tacy, których przerastał taki wymóg szybkiej adaptacji. U tych, którzy nie potrafi li przystosować się do obozowego życia, z czasem zauważało się puste spojrzenie i utratę nadziei, co prostą drogą prowadziło do śmierci. W obozowej gwarze takich ludzi nazywano muselmann, a to ze względu na przygarbioną postawę bez życia, przypominającą zgiętych, modlących się muzułmanów. To prawda, że przetrwanie w ogromnej części zawdzięczam szczęśliwym trafom – mogłabym mieć nie wiem ile siły charakteru, ale gdybym przy selekcji nie uniknęła posłania do komory gazowej, moja wola nie zdałaby się na nic. Przyrzekłam sobie jednak, że nigdy nie dołączę do rzeszy muselmannów. Nigdy nie straciłam nadziei albo też determinacji, że przetrwam nazistów i rozpocznę życie pełną piersią – dokładnie takie, jakie należało się mi i wszystkim ofiarom Holokaustu.(..)

 

Naziści mieli tylko jedno na uwadze – poddać Żydów eksterminacji, i to wszystkimi dostępnymi sposobami. W przypadku ludności żydowskiej świat został wywrócony do góry nogami, a wszystkie najzwyklejsze normy postepowania czy funkcjonowania w życiu zostały perwersyjnie wykoślawione. Chorzy więźniowie pochodzenia innego niż żydowskie mogli skorzystać z krótkiej porady lekarza i dostać podstawowe leki, natomiast, korzystający z „porady medycznej” Żyd wysyłany był na tamten świat, po wstrzyknięciu mu w serce śmiertelnej dawki zabójczej trucizny. Żydówki w ciąży (nawet zaawansowanej) poddawano aborcji albo ich dzieci mordowano zaraz po urodzeniu.

 

Oczywiście, istniały też zauważalne różnice wśród samych żydowskich więźniów. Obozowy świat każdej semickiej grupy narodowościowej ograniczał się jedynie do pobratymców – byliśmy odgrodzeni od innych płotami z drutu kolczastego; niektóre z takich kolektywów radziły sobie lepiej niż inne. Tak, na przykład, polscy Żydzi, lepiej zaprawieni do trudów życia obozowego przez bardzo ciężkie warunki życia w gett ach, przeżywali dłużej niż holenderscy

czy francuscy, dla których przedobozowa rzeczywistość była o wiele mniej uciążliwa.

 

Fragmenty książki After Auschwitz. Przejmujące świadectwo przetrwania przyrodniej siostry Anne Frank Evy Schloss

Loading...