Jak czytać Ewangelię według św. Łukasza?

Jak czytać Ewangelię według św. Łukasza?

O Łukaszu mówi się, że nie pochodził z ziemi Izraela. Zgodnie z najstarszymi przekazami mógł urodzić się w Antiochii Syryjskiej. Będąc poganinem, pisał dla pogan. Nie pisze do Żydów, więc może spokojnie, z pełną świadomością używać słowa „Bóg”.

Dostojny Teofil

Ów Teofil to bardzo ciekawa postać. Ewangelia Łukaszowa i Dzieje to jedyne księgi w Nowym Testamencie, które są komuś dedykowane. Samo imię „Teofil”, które można przetłumaczyć jako „Kochający Boga” albo „Ukochany przez Boga” – obydwa tłumaczenia są dopuszczalne – aż prowokuje do symbolicznej, alegorycznej interpretacji. Tak naprawdę „Teofil” można powiedzieć o każdym chrześcijaninie, czy o każdym człowieku wierzącym.

Teofil ma poznać niezawodność słów, których został nauczony. Ja osobiście ten tekst interpretuję w ten sposób, że jest człowiek, dość przyzwoicie katechizowany w doktrynie chrześcijańskiej, ale nieznający mocy słowa. Został pouczony co do treści, ale nie doświadcza, że to słowo jest ku przemianie, ku przekształceniu życia i osoby. Był katechizowany, ale nie ma doświadczenia mocy słowa.

Mnie się wydaje, że intencja Łukasza jest taka: on rozumie, że pisze do kogoś, kto już dużo wie, natomiast niekoniecznie ta wiedza daje doświadczenie słowa – słowa z mocą. To jest to określenie, które potem zostaje odniesione do przemawiającego Jezusa: że to nowa nauka z mocą, a nie tylko wiedza. Jest to też doświadczenie siły ukrytej w słowie. Ja tak czytam tę „niezawodność słów, co do których był pouczony”, że tu nie tyle chodzi o niezawodność, co właśnie o siłę.

Łukasz sam mówi na początku Ewangelii, że starał się dobrze poznać, dokładnie od nowa świadectwa i wszystko przebadać. On robi wiele, byśmy wiedzieli, że dzieje zbawienia są rzeczywistą historią ludzką, że to się nie dzieje w jakiejś abstrakcyjnej rzeczywistości, nie jest spisaną legendą, tylko historią, którą możemy umieścić w miejscu i w czasie.

Jednak nawet to jest w większym stopniu myślą teologiczną niż wprost historyczną, zwłaszcza w rozumieniu dzisiejszej krytyki historycznej. Tutaj chodzi przede wszystkim o to, żeby pokazać Boga wkraczającego w konkretną ludzką historię, w której wydarza się Jego słowo, więc nawet ta historyczność ma sens głównie teologiczny.

Najlepiej to widać w Ewangelii dzieciństwa. Łukaszowi jest potrzebny Oktawian August nie po to, żeby łatwiej datować urodziny Jezusa, tylko żebyśmy wiedzieli, że przychodzi Ktoś, kto daje światu inny pokój od tego, który dał Rzym. Oktawian był nazywany władcą darującym światu pokój. W opisie sceny Bożego Narodzenia Łukasz mówi: Nie on, tylko Jezus; nie na sposób cesarski, tylko na sposób Jezusowy. Więc tak naprawdę historia nie jest u Łukasza rzeczą pierwszą. Nie chodzi wcale o to, żeby w oparciu o jego Ewangelię rekonstruować chronologię życia Jezusa. Zresztą tego się zrobić nie da.

Idea drogi do Jerozolimy jest zaznaczona u Łukasza w sposób absolutnie wyjątkowy: całe życie publiczne Jezusa jest Jego drogą od Taboru do Jerozolimy, i kto jest wierzący, towarzyszy Mu w tej drodze – być wierzącym znaczy przyjść do Jerozolimy razem z Jezusem. Pod koniec mamy epizod uczniów idących do Emaus, symbolizujących ludzi, którzy stracili wiarę, odchodzących, uciekających z Jerozolimy. Droga Chrystusa zmierza do Paschy, wiedzie tam jednak przez krzyż. Przed wyjściem na Tabor Jezus jest w Cezarei Filipowej i po raz pierwszy mówi o tym, że zostanie zabity w Jerozolimie. Po tej zapowiedzi męki wychodzi na górę Tabor wraz z uczniami, a gdy schodzi, idzie już w kierunku Jerozolimy, żeby się ta zapowiedź mogła wypełnić. Ten schemat bardzo pięknie wypunktował Hans Urs von Balthasar. Mianowicie zauważył, że w pierwszych rozdziałach Ewangelii Łukasza, czyli od 3 do 9, Jezus jest słuchany z entuzjazmem przez tłumy, dokonuje możliwie najwięcej cudów, zbiera uczniów, jest przedmiotem fascynacji wielu ludzi. Nazwalibyśmy Go dziś – może nie wprost – człowiekiem sukcesu. Natomiast po Taborze cudów jest coraz mniej i narasta opór. Właściwie każde słowo, które wypowiada, budzi sprzeciw, mimo to Jezus bardzo pewnie zdąża do Jerozolimy.

Gdy się czyta Łukasza, można mieć wrażenie, że chodzi jeszcze o coś głębszego, mianowicie o drogę, którą przechodzi uczeń. To znaczy: wiara jest drogą, którą przeszedł Jezus; nie ma innej. Nie da się inaczej pójść! Świetnie to widać na przykładzie Pawła w Dziejach. Również i on od pewnego momentu zaczyna wyraźnie mówić, że idzie do Jerozolimy. Nie wie, co go tam czeka, oprócz tego, że na pewno więzy, a ludzie również zachowują się trochę tak jak uczniowie Jezusa – płaczą, nie do końca rozumieją, czemu on tam idzie, skoro wie, że czeka go coś bardzo trudnego. Ale Paweł idzie, bo wie, że musi przejść tę samą drogę, którą przeszedł Jezus. Zmierza do Jerozolimy, do swojej paschy. Myślę, że ten schemat pokazuje jedno: gdzieś tam każdy człowiek tę drogę przejść musi.

Fragment książki Klucz do Ewangelii św. Łukasza autorstwa kardynała Grzegorza Rysia

Loading...