
Zginęli, bo ratowali Żydów. Beatyfikacja Rodziny Ulmów
10 września 2023 roku odbędzie się beatyfikacja rodziny Ulmów. Józef i Wiktoria Ulmowie w czasie wojny ukrywali żydowskie rodziny. Zapłacili za to najwyższą cenę.
Eilerta Diekena
Od 1 stycznia 1941 roku nadzór nad Markową i pobliskimi wsiami obejmuje nowo powstały posterunek żandarmerii w Łańcucie. Na jego czele staje porucznik Eilert Dieken. Podlegają mu żandarmi: Josef Kokot, Erich Wilde, Gustav Unbehend i Michael Dziewulski. Są znani w okolicy z brutalności.
To Dieken, „Meister” – jak go nazywają – będzie dbał o przestrzeganie prawa, w tym rozporządzenia o ograniczeniach pobytu w Generalnym Gubernatorstwie. Od października 1941 roku śmierć będzie grozić nie tylko Żydom, którzy opuszczają wyznaczone im getta, ale i osobom, które ich ukrywają.
Takim jak Ulmowie. W Markowej Wiktoria i Józef przyjęli pod swój dach sporą grupę Żydów. Końca wojny oczekiwali u nich: Saul Goldman z czterema synami (to ich w Łańcucie nazywano Szallami), Lea Didner z córką oraz Gienia (zwana Gołdą) Gruenfeld..
Zbrodnia w Markowej
24 marca 1944 roku. W Markowej, małej wsi w okolicach Rzeszowa, zaczyna świtać. Żandarm dobija się do domu sołtysa: „Wystrzelaliśmy u was Żydów” – mówi. U Ulmów na polu.
Sołtys na rozkaz zwołuje ludzi do kopania grobów i kieruje się w stronę zabudowań Józefa Ulmy. Ma do przejścia około pół kilometra. Po drodze słyszy strzał. Jak się okaże, ostatni z całej serii.
W podwórzu widzi leżące na ziemi dziecko. Dziewczynkę, dwu-, może trzyletnią. Jeszcze rusza prawą rączką. Tuż obok ciała jej rodziców – Wiktorii i Józefa – oraz pięciorga rodzeństwa. Kawałek dalej zwłoki Saula Goldmana, znanego w okolicy jako Szall, jednego z ukrywających się u Ulmów Żydów z Łańcuta.
Najbliżej zabitych stoi komendant posterunku niemieckiej żandarmerii w Łańcucie, Eilert Dieken. „Podszedłem do Diekena i zapytałem go: ‘dlaczego zastrzeliliście dzieci?’, na co ten mi odpowiedział: ‘żeby gromada nie miała z nimi kłopotu’”– zezna w marcu 1958 roku sołtys Markowej, Teofil Kielar.
O to samo zapyta Diekena żandarm Gustav Unbehend. „Jestem komendantem i sam wiem, co robię”– usłyszy.
Dlaczego zginęli?
– Ulmowie to była spokojna rodzina. Dom mieli w polach, ale tam się wielu ludzi przewijało. Ulma był takim nowoczesnym rolnikiem, chociaż on tu miał małe gospodarstwo. Przed samą wojną kupił pole na wschodzie, ale nic z tego nie wyszło – mówi Eugeniusz Szylar. Jego ojciec Franciszek stał się świadkiem zbrodni w Markowej.
– Co ich zgubiło? – mówi patrząc przed siebie. – Może za odważni byli? Mieli jakieś ostrzeżenia prawdopodobnie, bo ludzie przywozili do nich skóry do wyprawiania, a Żydzi często pomagali w pracach na polu. Inaczej niż u nas. U nas to żaden z tych, których przechowywaliśmy, nie pokazywał się w dzień – wspomina pan Eugeniusz. Jego rodzina także ukrywała w czasie wojny Żydów.
Tekst powstał z fragmentów książki Zbrodnia bez kary