Literatura faktu vs edukacja historyczna. Kto naprawdę uczy nas o przeszłości?

Literatura faktu vs edukacja historyczna. Kto naprawdę uczy nas o przeszłości?

Na rynku wydawniczym pojawia się mnóstwo pozycji spod znaku literatury non fiction. Wciąż wiele z nich dotyczy II wojny światowej. Przeglądając półki w księgarniach, można zadać sobie pytanie: po co tyle tego? Po co ciągle o tym pisać, skoro już wszystko wiemy z lekcji historii w szkole? No właśnie… Czy na pewno wszystko? I czy lekcje historii rzeczywiście dostarczają nam wiedzy na temat przeszłości?

 

Edukacja historyczna - dlaczego nie jest z nią najlepiej?

 

Od małego jesteśmy wychowywani w poczuciu dumy z naszej tożsamości narodowej. W szkole i w domu wpaja się nam, iż mamy wielką przeszłość, o której pamięć należy nieustannie pielęgnować. W tym kontekście mogłoby się wydawać, że lekcje historii w polskich szkołach są dopracowane na niemal każdy poziomie. Tyle że nie do końca tak jest.

 

Lekcje historii w polskich szkołach mają kilka zasadniczych wad. Nie sposób omówić dokładnie ich wszystkich, dlatego skupmy się jedynie na kilku najważniejszych aspektach. Po pierwsze opierają się na uczeniu się na pamięć nazwisk i dat. Tymczasem zdarzenia z przeszłości stanowią ciąg przyczynowo-skutkowy. W edukacji historycznej nie akcentuje się następstw danego wydarzenia czy narodzin określonej idei. W wielu przypadkach (nie zawsze) nauka sprowadza się do wyrecytowania dat i przyporządkowanie im wydarzeń. Daty są oczywiście ważne, jednak opieranie na nich edukacji nie sprzyja zrozumieniu przeszłości i, przede wszystkim, tego, jak ta wpływa na teraźniejszość.

 

Uczenie się na pamięć dat i wydarzeń ma jeszcze jedną zasadniczą wadę - pominięcie pierwiastka ludzkiego. Za każdą statystyką stoją żywi ludzie. Każda wojna, bitwa, przemiany ustrojowe to zbiór jednostkowych historii. W edukacji szkolnej niestety nie ma czasu ani przestrzeni, aby się nad tym pochylić. Z kolei historia bez konkretnych twarzy staje się martwa i przestaje budzić zainteresowanie.

 

Jednym z największych bolączek edukacji historycznej jest mocne akcentowanie zdarzeń odległych z pominięciem historii najnowszej. Program edukacji w szkołach w zasadzie kończy się na II wojnie światowej, a i ten temat zwykle nie jest szczególnie zgłębiony. Brakuje czasu na omówienie tego, co działo się niedawno i co dzieje się na naszych oczach. Nie ma przestrzeni na rozmowę o wydarzeniach, które w sposób najbardziej znaczący kształtują rzeczywistość, w której teraz żyjemy. O wydarzeniach, dodajmy, których skutki ciągle widzimy i których świadkowie wciąż żyją.

 

Non fiction - po co tego tyle?

 

Co ma wspólnego reportaż, biografia i inne gatunki literackie z powyższymi problemami? Całkiem sporo.

 

Jak już na początku wspominano, na rynku wydawniczym ukazuje się mnóstwo pozycji z gatunku literatury faktu. Wiele z nich dotyczy II wojny światowej i tematów około wojennych. Można by zapytać: po co tego tyle? Po co ciągle czytać o przeszłości? O okrucieństwie teraźniejszości? W kontekście wyżej przytoczonych problemów w polskiej edukacji okazuje się jednak, że rozwój literatury faktu (i kultury non fiction w ogóle) ma bardzo głęboki sens.

 

Literatura faktu i inne teksty kultury stanowiące świadectwo przeszłości może być niejako odpowiedzią na braki w edukacji historycznej.

 

Teksty kultury z gatunku non fiction dają odpowiedź na pytania, które w trakcie edukacji historycznej nie zostają nawet postawione. Pozwalają zgłębić temat dokładniej i, co ważniejsze, z kilku perspektyw. Lekcje historii bowiem skupiają się na konkretnych wydarzeniach niemal wyłącznie z punktu widzenia naszego narodu. Dodać należy, iż rzadko mówi się na nich o tym, co dla nas niewygodne. Tymczasem reportaż i inne gatunki non fiction dają odpór tej tendencji.

 

Jednym z największych walorów reportażu i biografii jest ukazanie ważnych wydarzeń przez pryzmat losów jednostki. Świetnym tego przykładem jest historia Zofii “Soszki” Szukały, której biografia wpisywała się w losy tysięcy zrabowanych i siłą zgermanizowanych dzieci. Oczywiście, może paść tu zarzut, iż historia opowiedziana z perspektywy jednostki nie będzie obiektywna. Ale spójrzmy prawdzie w oczy -  lekcje historii też nie są. Jak już wcześniej było wspomniane - historii w polskich szkołach naucza się z punktu widzenia Polaków. Nie jest to niczym dziwnym i nie stanowi to cechy charakterystycznej wyłącznie dla polskiej edukacji. Niemniej tendencja ta nieco zaburza całościowy obraz historii nie tylko naszego narodu, ale także Europy czy świata w ogóle. 

 

Reportaże dotyczące II wojny światowej (i nie tylko) daleko wykraczają poza to, o czym uczymy się na lekcjach historii. Literatura faktu to losy konkretnych ludzi, to mało znane zdarzenia, to fakty ukazane z różnych perspektyw. Wreszcie, to historia, która jest wciąż żywa, która porusza, i z której można wyciągnąć wnioski.

 

W miejscach, gdzie edukacja ma swoje luki, wkraczają teksty kultury. To one uczą nas tego, czego nie może nauczyć nas szkoła. Czy zatem światu potrzebne są reportaże o II wojnie światowej? Tak, bo to właśnie one najwięcej uczą nas o przeszłości.

Loading...