Bł. Jadwiga Carboni. Ojciec Pio powiedział o niej, że stoi przed Bogiem wyżej niż on

Bł. Jadwiga Carboni. Ojciec Pio powiedział o niej, że stoi przed Bogiem wyżej niż on

Ojciec Pio powiedział o niej, że stoi przed Bogiem wyżej niż on. Ona sama nie lubiła mówić o sobie. A miałaby o czym! Ilość nadprzyrodzonych zjawisk, które towarzyszyły jej w życiu, jest rzadko spotykana. Błogosławiona jednak zawsze podkreślała, że to nie one decydują o świętości.

Jadwiga (Edvige) Carboni (1880–1952) urodziła się w Pozzomaggiore na Sardynii. Jej życie od samego początku obfitowało w niezwykłe zjawiska. Jako niemowlę miała na piersi odciśnięty mały krzyżyk, który był widoczny aż do jej śmierci. Jako pięciolatka Jadwiga widziała swojego Anioła Stróża, bawiła się też z Dzieciątkiem Jezus, które Matka Boża podała jej z obrazu. Od dziecka odznaczała się głęboką wiarą i pobożnością, po szkole podstawowej chciała wstąpić do zakonu, ale posłuszna swojemu spowiednikowi zrezygnowała z tego zamiaru, aby zająć się rodziną. Jej matka chorowała i było jasne, że w niedługim czasie Jadwiga będzie musiała przejąć jej obowiązki. We wczesnej młodości pogłębiała swoje życie religijne, należąc do różnych stowarzyszeń w parafii, ucząc katechizmu, a w końcu wstępując do III Zakonu św. Franciszka.

W 1911 roku miała wizję Jezusa Ukrzyżowanego. Wówczas otrzymała dar stygmatów, które starała się ukrywać, nie chcąc wywoływać sensacji. Utrzymanie w tajemnicy nadprzyrodzonych zjawisk, które stały się jej udziałem, było jednak trudne: Jadwiga nie tylko uczestniczyła w męce Pańskiej, dźwigała krzyż Chrystusa, ale także rozmawiała z Matką Bożą, ze świętymi i duszami czyśćcowymi, lewitowała, doznawała ekstaz i bilokacji. Otoczenie różnie reagowało na te cudowne dary; Jadwiga musiała się mierzyć z fałszywymi oskarżeniami, obelgami i zazdrością, które przysparzały jej wielu cierpień i upokorzeń. Bywało, że ludzie specjalnie zostawali w kościele dłużej, by zobaczyć ją w ekstazie, podczas której kłuto ją szpilką.

Pomimo tak licznych darów Jadwiga wiodła zaskakująco skromne życie, najpierw na Sardynii, a później w Rzymie. Było ono wypełnione domowymi obowiązkami, haftowaniem, w którym była mistrzynią, odwiedzinami bliskich i potrzebujących, ale nade wszystko modlitwą. Jadwiga modliła się nieustannie: podczas pracy, sprzątania domu, gotowania, kiedy kładła się spać i rano, kiedy wstawała z łóżka. Każdy wysiłek ofiarowywała za nawrócenie grzeszników i zadośćuczynienie duszom czyśćcowym. W kościele była trzy razy dziennie. W czasie I wojny światowej pocieszała rodziny, których bliscy udawali się na front. Podczas II wojny światowej pomagała ubogim, chorym, bezrobotnym, przesiedleńcom i więźniom politycznym. Swoje cierpienia szczególnie ofiarowała w intencji nawrócenia Rosji, w której była w jednej ze swoich wizji. Widziała wówczas Stalina, o którego zbawienie również się modliła. W bilokacjach bywała też w komunistycznych więźniach Europy, gdzie pocieszała np. kardynała Józsefa Mindszentyego. Chociaż prowadziła życie ukryte, bogactwo cnót Jadwigi zawsze było dostrzegane i odczuwane nawet przez tych, którzy woleli trzymać się z dala od Kościoła. Pewien niewierzący filozof z Pozzomaggiore powiedział o niej: „Nie wiem, czy ta Jadwiga jest święta! Ale święci muszą być tacy jak ona”.

Chcę, byś była obrazem mojej męki.

Przyszła błogosławiona stroniła od wszelkiej sensacji, do kościoła chodziła bocznymi ulicami, żeby spotkać jak najmniej osób. Kiedy mieszkała z siostrą w Rzymie, do ich mieszkania często pukali obcy ludzie, którzy powodowani niezdrową ciekawością chcieli ją zobaczyć. Wówczas Paolina Carboni odprawiała ich ze słowami: „Żyjemy tu z pracy i poświęcenia. Nie z wizji i ekstaz”. Jadwiga z dużą rozwagą podchodziła do otrzymanych mistycznych darów, zwłaszcza stygmatów. W pewnym momencie prosiła nawet Boga, by je usunął, ponieważ wywołują sensację. Często powtarzała, że to nie stygmaty czy inne charyzmaty dają świętość, ale cnoty, miłość, cierpienie, pełnienie woli Bożej. I to jest właśnie klucz do zrozumienia fenomenu tej postaci.

 „Wielkość tej kobiety polega na tym – mówił prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, kardynał Giovanni A. Becciu – że zrozumiała, iż to, co się liczy, to nie piękne czy nawet święte pragnienia, ale odkrycie i przyjęcie woli Bożej. Bo świętość nie jest podążaniem za najświętszymi nawet pragnieniami, tylko polega na odkryciu woli Boga wobec nas i pójściem za nią jak Maryja. Jadwiga całe życie pełniła najbardziej pokorne posługi, to było odbiciem jej całkowitego oddania Bogu i ludziom. (…) Często mawiała, że naszym celem powinno być niebo. To ważne przypomnienie w dzisiejszym świecie, gdzie nawet w kazaniach uciekamy od mówienia o raju. Ona uczy, że nasze życie musi być ukierunkowane na zdobycie nieba”.

Jadwiga Carboni zmarła w opinii świętości. W 2019 roku papież Franciszek zaliczył ją w poczet błogosławionych.

Loading...