Kiedy Jezus się (nie) spieszy…
Dużo się dzisiaj mówi o zarządzaniu swoim czasem. Już sama ilość obowiązków rodzinnych i zawodowych potrafi przytłoczyć, do tego dochodzi szereg spraw do załatwienia w tzw. międzyczasie, a jeszcze trzeba przecież odpocząć i się zregenerować. I chociaż jesteśmy coraz lepsi w wielozadaniowości – co ma swoje dobre i złe strony – to wiemy, że nie da się zrobić wszystkiego i musimy dokonywać wyboru między tym, co ważne, a tym, co pilne. Problem polega jednak na tym, że w natłoku spraw pilnych, na już, na wczoraj, istnieje niebezpieczeństwo, że zepchniemy na margines to, co ważne. I tak sprawą pilną nigdy nie będzie odwiedzenie rodziców czy dziadków w domu opieki; chyba że ich stan zdrowia się pogorszy, wtedy wizyta staje się nagląca. Sprawą pilną nigdy nie będzie modlitwa, z wyjątkiem sytuacji kiedy czujemy się poważnie zagrożeni. Sprawą ważną nigdy nie będzie obejrzenie ulubionego serialu na Netfliksie, choć nerwowy pośpiech, z jakim potrafimy włączyć w tym celu komputer, może sugerować, że gra idzie o życie… I tak dalej. Z jednej strony zależy nam na głębszych relacjach z innymi, ale z drugiej niekoniecznie jesteśmy skłonni uczynić z tego priorytet; widzimy, jak ważne jest zakorzenienie życia w Bogu, ale traktujemy modlitwę jako czynność marginalną, zdegradowaną do kategorii „kiedy zostanie trochę czasu”.
W książce Nie mam czasu. Duchowe refleksje o życiu chwilą obecną i sztuce czekania ks. Ludovic Frère proponuje, żeby spojrzeć na te sprawy z innej – Bożej – perspektywy. Przyglądając się, w jaki sposób Chrystus rozporządzał swoim czasem, autor wyróżnia Jego pięć postaw:
1. Jezus czekał trzydzieści lat. Mimo konieczności zbawienia świata Jezus nie wyrzekł się życia w ukryciu. Oczywiście, każda sekunda z tego czasu przemieniała świat, jednak nagląca potrzeba głoszenia Królestwa mogła przeważyć nad doświadczaniem zwykłego ludzkiego życia. My także powinniśmy nauczyć się znajdować stosowny czas na dojrzewanie, nie próbując niczego przyspieszać ani czynić pilność jedynym kryterium działania. Boża koncepcja „opłacalności” jest całkiem odmienna od naszej.
2. Jezus spieszył się przez trzy lata. Po ukrytych latach spędzonych w Nazarecie Jezus przeżył tylko trzy lata publicznej działalności. Ale jak przeżył! Nie szczędził wysiłku, przemierzając Galileę, sąsiednie terytoria i Judeę aż do Jerozolimy, aby głosić wypełnienie w swojej osobie wszystkich obietnic danych Izraelowi. To pokazuje, że nie wolno zwlekać z nawróceniem. Trzeba pilnie spotkać się z Chrystusem, trzeba pilnie głosić Dobrą Nowinę i być świadkiem zwycięstwa Życia.
3. Jezus umie dawać swój czas. Wydaje się to paradoksalne, ale mimo naglącej konieczności głoszenia Dobrej Nowiny Mesjasz nigdy nie sprawiał wrażenia, że Mu się spieszy. Osobom, które spotykał, potrafił poświęcić czas. Jednym z najpiękniejszych tego przykładów jest niewątpliwie Jego dialog z Samarytanką, której mimo zmęczenia ofiarował dużo czasu. To dobry przykład, w jaki sposób powinniśmy przeżywać wszystkie nasze relacje: dać czas tym, którzy naprawdę go potrzebują, nawet jeśli spotkanie nie było planowane.
4. Jezus nie marnuje czasu. O ile nie żałował On innym swojego czasu, o tyle potrafił go również nie marnować. Z jednej strony spędził dużo czasu z Samarytanką, z drugiej zaś nie zawsze wdawał się w długie dyskusje. Na przykład nie negocjował z kupcami w świątyni, ale od razu przeszedł do czynu. Kiedy więc jesteśmy nagabywani przez natrętów, spójrzmy, co w takich sytuacjach robił Chrystus: „przeszedłszy pośród nich, oddalił się” (Łk 4, 30). Czasem roztropniej i zdrowiej jest wycofać się, zamiast tracić czas na rozmowę z kimś, kto wyraźnie nie jest zainteresowany znalezieniem prawdy.
5. Jezus potrafi rozróżnić, co jest pilne, a co ważne. Kiedy Chrystus dowiedział się, że Łazarz jest ciężko chory, nie przybył do niego od razu. Zrobił to dopiero po dwóch dniach. Gdyby podjął On decyzję tylko pod presją nagłej potrzeby, pospieszyłby do chorego przyjaciela. Uznał jednak, że ważniejsze jest objawienie swojej mocy nad śmiercią, będącej antycypacją wielkanocnego zwycięstwa. We wszystkich najważniejszych decyzjach musimy więc zadać sobie pytanie o nasze motywacje: czy chcemy jak najszybciej zareagować na to, co nas niepokoi, czy chodzi nam o coś ważniejszego, coś głębszego?
Te pięć postaw Jezusa może nas ukierunkowywać w codziennym życiu. Jeśli nie wiemy, czy coś jest ważne czy tylko pilne, warto sobie zadać pytanie, czy to nas przybliża do Królestwa. I wtedy wiadomo już, co robić.